Zamiast BIO

Muzyką przeróżną zafascynowany od wielu lat. To znaczy od momentu, gdy nauczył się słuchać jej świadomie i odnajdywać w niej Ważne Sprawy. W różnych konstelacjach grał muzykę pop, bluesa, ożywczy funk, piosenkę kabaretową i poetycką, by dojść do etapu spokojnych, nostalgicznych, a czasem intymnych ballad. Przez ostatnie lata skupia się właśnie na solowych występach, prezentując autorski repertuar w ascetycznych aranżacjach. Większość piosenek dotyka tematów morskich i żeglarskich. Ale autor traktuje to jako pretekst i punkt wyjścia do uniwersalnych rozważań o człowieku – jego potrzebach, pragnieniach, kawałkach szczęścia i momentach zwątpienia. Konkursy i nagrody: • Przegląd Piosenki Żeglarskiej Forpik - I miejsce (1992), • VIII Szantaklaus Poznań 2013 - II miejsce, • Konkurs Piosenki Żeglarskiej EtnoFestiwal Olandia 2014 - I miejsce, • IX Szantaklaus Poznań 2014 - wyróżnienie, • XXXV Shanties Kraków 2016 - nominacja do udziału w Festiwalu, • XXXII Festiwal Piosenki Żeglarskiej Kopyść 2016, Białystok: III nagroda, • XIX Festiwal Piosenki Żeglarskiej Charzykowy 2016 - II miejsce, • XXXVI Rafa Radom 2016 - nagroda specjalna, • XXXIII Kopyść Białystok 2017 - wyróżnienie, • Szanty nad Zalewem (Tolkmicko) 2017 - II miejsce, • Szanty pod Żurawiem 2017 - II miejsce, • Szanty pod Żurawiem 2018 - Grand Prix, XXXVIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej SHANTIES 2019 w Krakowie - Nagroda im. Moniki Szwai za najlepszy tekst piosenki premierowej.

sobota, 25 maja 2019

Sting - (udane) odcinanie kuponów

Oj, jak ja kiedyś kochałem Stinga. Strasznie długo to trwało. Chyba od 1984 roku, do... nawet już nie pamiętam. Potem mi minęło. To znaczy nadal ceniłem tę gwiazdę, kupowałem płyty (już w formie cyfrowej, czyli zdecydowanie taniej), ale żeby wybrać się na koncert, to już niekoniecznie.
Ale 24 maja 2019 wybrałem się na taki koncert. Były same hity. Współcześnie zagrane, świeże, ale bez udziwnień. 
To koncert wirtualny. Płyta "My songs". Takie uwspółcześnione The Best Of. Dobre.

Jako dawny fan jestem nieco zaskoczony tym, co w ostatnich latach wydawał Sting. Płyta z Shaggym - nieprzekonująca, rockowy album 57th & 9th - jakiś nienaturalny, aranżacje symfoniczne - hmmm, właściwie bronił się jedynie pięknie zaaranżowany musical The Last Ship...
Na koncertach oczywiście najlepiej sprzedawały się stare hity - z czasów The Police i "wczesnego" Stinga. Nic dziwnego, że w końcu pojawiła się współczesna kompilacja najsłynniejszych piosenek, spójnie brzmiąca i z lekkim mrugnięciem okiem do słuchaczy z mniej niż 40-tką na karku.

Odcinanie kuponów? No jasne!
Ale po co się szarpać, skoro:
- konkurencja na rynku współczesnych hitów jest mordercza,
- zebrało się całkiem ładny kapitał i na bieżąco spływają tantiemy za wciąż grane przeboje,
- trzeba mieć czas, by relaksować się we włoskiej posiadłości,
- publiczność na koncertach i tak chce starych hitów
???

Sting już nic nie musi, za to wszystko może.
Na płycie "My songs" pozwolił sobie (a właściwie pozwolili jego producenci) na trochę współczesnych sztuczek, trochę zabawy rytmem i stylistyką, gdzieniegdzie odrobinę zmienił linię melodyczną, w minimalnym stopniu zmieniły się partie instrumentalne - zachowując najważniejsze i rozpoznawalne riffy, pochody basowe. Cała sztuka polegała na ubraniu tych doskonale znanych dźwięków w niedostrzegalne smaczki i ujednolicenie brzmienia...

To jest dobra płyta.
Podejrzewam, że dzięki niej zaobserwujemy tego lata mały renesans popularności tego starszego pana :). 
I dobrze.  

3 komentarze:

  1. Postanowiłem chyba się nie zgadzać z Tobą tak ogólnie, więc Ci dopiszę... Bo przeczytałem, oczywiście od deski do deski i CI UWIERZYŁEM! A TO ZDRADA BYŁA ZWYKŁA!!! :) :)
    I oczywiście na koncercie mnie nie było, więc nie mogę się spierać, ale lubię Stinga też od zawsze, a album jest taki:

    - Brand New day - tylko remaster - [fuj] żenada wręcz
    - If You love somebody - club 42/stayin alive/sax do bani [fuj całość] - po co ten sax? auaaa! Sax?
    - Desert Rose (wokalne wstawki "na-ne/łoł-łał" z echem) [ok], beat a'la Vanessa Mae [fuj]
    - Fields of Gold - Vanessa Mae [fuj]
    - Shape of my heart - no normalnie jakbym słuchał metronomu [fuj], fajny efekt gitarowy [reverb?]
    - Fragile fajny basik i "łoł-łały" z echem na plus
    - Englishman - inny beat (mało inny) [spoko] i klaksony jako nie wiem - refresz? [fuj] :)
    - If I ever loose - ksylofon czy co tam innego z pogłosem [bardzo ok]
    - Message in a bottle - tej piosenki nie powinien wykonywać już dawno, bo to jest kawałek dla punkowej zgrai, a nie elegancko-dziadkowy solo [fuj za próbę "uładnienia" czegoś, co było skończenie dobre]
    - Walking on the moon - yyyyy? !D

    Płyty bym nie kupił, nie polecił, wręcz nie wspomniał o niej na moi blogu, gdybym taki prowadził :) Wierzę, że koncert był wyjątkowy. Znam przynajmniej kilka takich zespołów, które na koncercie wypadają genialnie a na płycie... kicha. Przyszedł kierownik i kazał "wyrównać". [np Organek, Rebeka, Nohavica, Gooral (ten od Ethno Elektro)]

    1. [fuj] - podstawić dowolną ocenę negatywną wyrażoną w sposób dosadny i wulgarny :)
    2. nic_nie_muszenie - obym nigdy nie był w takim stanie, bo wtedy tylko tabsy i do piachu ;/
    Podsumowując - bez nakrętki koncertowej - tej płyty mogłoby w ogóle nie być :) I nie stałoby się nic, gdybym o niej nie wiedział :)) Na renesans nie ma szans :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, ale się rozpisałeś, dzięki. Ja aż tak bardzo analitycznie nie słuchałem. Ot, spodobał mi się ogólny nastrój tej płytki.
    I wcale nie byłem na koncercie :). Miałem na myśli to, że nie wychodząc z domu dostałem to, czego bym oczekiwał na koncercie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja tu "spijam słowa z Twych ust" a Ty piszesz, że nie byłeś na koncercie! :) hehe
      W sumie jak teraz czytam, to moja wypowiedź wygląda jak jakiś hejt płyty. Nic podobnego. Przyjemnie, ale gdyby mi wpadła w ręce za odrębny hajs (przesłuchałem na Spotify, więc w abonamencie - bez straty) to byłbym zawiedziony. Dla tych kilku okejek - chyba szkoda czyjejś roboty :)

      Usuń