Ale 24 maja 2019 wybrałem się na taki koncert. Były same hity. Współcześnie zagrane, świeże, ale bez udziwnień.
To koncert wirtualny. Płyta "My songs". Takie uwspółcześnione The Best Of. Dobre.
Jako dawny fan jestem nieco zaskoczony tym, co w ostatnich latach wydawał Sting. Płyta z Shaggym - nieprzekonująca, rockowy album 57th & 9th - jakiś nienaturalny, aranżacje symfoniczne - hmmm, właściwie bronił się jedynie pięknie zaaranżowany musical The Last Ship...
Na koncertach oczywiście najlepiej sprzedawały się stare hity - z czasów The Police i "wczesnego" Stinga. Nic dziwnego, że w końcu pojawiła się współczesna kompilacja najsłynniejszych piosenek, spójnie brzmiąca i z lekkim mrugnięciem okiem do słuchaczy z mniej niż 40-tką na karku.
Odcinanie kuponów? No jasne!
Ale po co się szarpać, skoro:
- konkurencja na rynku współczesnych hitów jest mordercza,
- zebrało się całkiem ładny kapitał i na bieżąco spływają tantiemy za wciąż grane przeboje,
- trzeba mieć czas, by relaksować się we włoskiej posiadłości,
- publiczność na koncertach i tak chce starych hitów
???
Sting już nic nie musi, za to wszystko może.
Na płycie "My songs" pozwolił sobie (a właściwie pozwolili jego producenci) na trochę współczesnych sztuczek, trochę zabawy rytmem i stylistyką, gdzieniegdzie odrobinę zmienił linię melodyczną, w minimalnym stopniu zmieniły się partie instrumentalne - zachowując najważniejsze i rozpoznawalne riffy, pochody basowe. Cała sztuka polegała na ubraniu tych doskonale znanych dźwięków w niedostrzegalne smaczki i ujednolicenie brzmienia...
To jest dobra płyta.
Podejrzewam, że dzięki niej zaobserwujemy tego lata mały renesans popularności tego starszego pana :).
I dobrze.
Postanowiłem chyba się nie zgadzać z Tobą tak ogólnie, więc Ci dopiszę... Bo przeczytałem, oczywiście od deski do deski i CI UWIERZYŁEM! A TO ZDRADA BYŁA ZWYKŁA!!! :) :)
OdpowiedzUsuńI oczywiście na koncercie mnie nie było, więc nie mogę się spierać, ale lubię Stinga też od zawsze, a album jest taki:
- Brand New day - tylko remaster - [fuj] żenada wręcz
- If You love somebody - club 42/stayin alive/sax do bani [fuj całość] - po co ten sax? auaaa! Sax?
- Desert Rose (wokalne wstawki "na-ne/łoł-łał" z echem) [ok], beat a'la Vanessa Mae [fuj]
- Fields of Gold - Vanessa Mae [fuj]
- Shape of my heart - no normalnie jakbym słuchał metronomu [fuj], fajny efekt gitarowy [reverb?]
- Fragile fajny basik i "łoł-łały" z echem na plus
- Englishman - inny beat (mało inny) [spoko] i klaksony jako nie wiem - refresz? [fuj] :)
- If I ever loose - ksylofon czy co tam innego z pogłosem [bardzo ok]
- Message in a bottle - tej piosenki nie powinien wykonywać już dawno, bo to jest kawałek dla punkowej zgrai, a nie elegancko-dziadkowy solo [fuj za próbę "uładnienia" czegoś, co było skończenie dobre]
- Walking on the moon - yyyyy? !D
Płyty bym nie kupił, nie polecił, wręcz nie wspomniał o niej na moi blogu, gdybym taki prowadził :) Wierzę, że koncert był wyjątkowy. Znam przynajmniej kilka takich zespołów, które na koncercie wypadają genialnie a na płycie... kicha. Przyszedł kierownik i kazał "wyrównać". [np Organek, Rebeka, Nohavica, Gooral (ten od Ethno Elektro)]
1. [fuj] - podstawić dowolną ocenę negatywną wyrażoną w sposób dosadny i wulgarny :)
2. nic_nie_muszenie - obym nigdy nie był w takim stanie, bo wtedy tylko tabsy i do piachu ;/
Podsumowując - bez nakrętki koncertowej - tej płyty mogłoby w ogóle nie być :) I nie stałoby się nic, gdybym o niej nie wiedział :)) Na renesans nie ma szans :)
Rany, ale się rozpisałeś, dzięki. Ja aż tak bardzo analitycznie nie słuchałem. Ot, spodobał mi się ogólny nastrój tej płytki.
OdpowiedzUsuńI wcale nie byłem na koncercie :). Miałem na myśli to, że nie wychodząc z domu dostałem to, czego bym oczekiwał na koncercie :).
:) Ja tu "spijam słowa z Twych ust" a Ty piszesz, że nie byłeś na koncercie! :) hehe
UsuńW sumie jak teraz czytam, to moja wypowiedź wygląda jak jakiś hejt płyty. Nic podobnego. Przyjemnie, ale gdyby mi wpadła w ręce za odrębny hajs (przesłuchałem na Spotify, więc w abonamencie - bez straty) to byłbym zawiedziony. Dla tych kilku okejek - chyba szkoda czyjejś roboty :)