Plan opublikowania książki w gorącym okresie przedwyborczym był dobry. Zresztą podobny termin wybrał Tomasz Piątek, dla swojej książki "Morawiecki i jego tajemnice", traktującej o dwuznacznych powiązaniach premiera.
Jednak obie książki, w przedwyborczym tygodniu, skutecznie "przykrył" cykl publikacji Gazety Wyborczej, poświęcony zakupowi od Kościoła kilkunastohektarowej działki w bardzo atrakcyjnej części Wrocławia. Działki, która już w momencie kupna (wiele lat temu) była podejrzanie tania, a dzisiaj jej wartość sięga kilkudziesięciu milionów złotych.
Ale wracam do książki Gajdzińskich. Tak, w recenzji będą też rozważania na temat ujawnienia tajemnic klienta przez - było nie było - dawnego PR-owca.
Książka zaskakuje objętością. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby Piotr Gajdziński "sprzedał" w niej wszystkie możliwe tajemnice dotyczące Mateusza Morawieckiego. Ale to niestety złudzenie. Po (naprawdę) emocjonującym początku następuje obszerna charakterystyka Solidarności Walczącej, czyli ugrupowania założonego przez ojca Mateusza - Kornela Morawieckiego. Bez wątpienia tamten klimat, aktywność ojca i opozycyjne historie w latach 80. ukształtowały młodego wówczas Morawieckiego juniora, ale analiza na łamach książki jest po prostu nużąca.
Później robi się jeszcze dziwniej. Bo opowieść o Mateuszu Morawieckim z czasów po-bankowych jest właściwie podsumowaniem wszystkich powszechnie znanych kontrowersji związanych z nim, jego patronem Jarosławem Kaczyńskim oraz szeroko pojętą prawicą. Podsumowanie tym dziwne, że poszczególne fakty zaznaczone są raczej hasłowo - jakby z przeznaczeniem dla odbiorców na bieżąco śledzących media i politykę (dla czytelników mniej zorientowanych część tych odwołań może być niezrozumiała). Po prostu - taki niekończący się felieton polityczny, wyraźnie antypisowski. Zgrabny, ale jednak w tym kontekście raczej nie do końcu zrozumiały.
W pewnym momencie złapałem się na tym, że... już nic nowego się z książki nie dowiem. Tak jakby całe "gęste" znalazło się na pierwszych kilkudziesięciu stronach.
Te najważniejsze fakty/obserwacje/tezy to:
- Mateusz Morawiecki bardzo często kłamie i jest owładnięty obsesją osiągnięcia pozycji zbawcy narodu - ta mieszanka jest piorunująca,
- jest chorobliwie ambitnym i... pazernym człowiekiem wychowanym w korporacji,
- wieloletnia praca w korporacji należącej do zachodnich inwestorów wcale nie jest w sprzeczności do głoszonej krytyki obcych kapitalistów (PG twierdzi, że premier ich nienawidzi właśnie za to, że na skutek globalnej konstrukcji całego biznesu, jego kariera biznesowa praktycznie skończyła się na stanowisku prezesa banku),
- Morawiecki nienawidzi mówić o swoim majątku, a jednocześnie nie ma skrupułów, by korzystać z nadarzających się finansowych okazji,
- jest długoterminowym, bezlitosnym graczem, co w połączeniu z prywatnym zapleczem finansowym pozwala mu cierpliwie czekać na swój czas,
- jest niesamowicie pracowitym człowiekiem i nawet postawiony w nowej sytuacji, potrafi umiejętnie maskować swój brak kompetencji do czasu zdobycia niezbędnej wiedzy.
No dobrze, ale to właściwie nic nowego. Podobne cechy (z wyjątkiem pierwszego punktu) mają setki, tysiące korporacyjnych managerów. Ot, taka kultura pracy, takie realia, taka walka o sukces...
(lektura potwierdziła moje wcześniejsze wrażenie o "korporacyjności" polityka, opisane: TUTAJ)
Tym, co może zbulwersować większą grupę czytelników, jest jedynie opis mechanizmu bankowych odpraw. Miliony złotych złożone na specjalnym koncie pozostają własnością banku i czekają na odpowiedni moment, by trafić do premiera (nie pojawiając się wcześniej w jego zeznaniach majątkowych). I faktycznie - bulwersujące jest nie tylko ukrywanie przed opinią publiczną sporych pieniędzy (de facto już należących do beneficjenta), ale również - uzależnienie premiera kraju od decydentów w prywatnym banku. Bo to jest dwuznaczne i ryzykowne. Wypłacą czy nie???
Czyli co? W książce nie ma "nic takiego"? Tego nie powiedziałem. Morawiecki namalowany przez Gajdzińskich nie jest fajnym człowiekiem. To nie jest ktoś, kto powinien być premierem cywilizowanego kraju...
-------------------
Nie kupiłem tej książki dla premiera. Oczywiście, interesowała mnie postać Morawieckiego, chciałem go lepiej "poznać", ale o wiele bardziej zajął mnie kontekst - oto były rzecznik prasowy, PR-owiec, dzieli się poufnymi smakołykami z czasów pracy dla premiera.
Etyczne czy nie? Dlaczego złamał świętą regułę zaufania?
Miałem (jako dziennikarz) okazję poznać Piotra Gajdzińskiego i obserwować pracę jego i kierowanego przez niego biura prasowego. Powiem krótko - Bank Zachodni WBK nie mógł sobie wymarzyć lepszego specjalisty na tym stanowisku. Kompetentnego, z wyczuciem, genialną umiejętnością podtrzymywania fajnych relacji, świetnymi pomysłami...
Dlaczego więc "zdradził"?
Chyba nie poszło o pieniądze. Nie wierzę, żeby zyski z takiej pozycji warte były poświęcenia zawodowej renomy.
Nie wydaje się też, by książka była zemstą. Owszem, prawdopodobnie Morawiecki doprowadzał swojego podwładnego na skraj załamania nerwowego, ale... przecież taka jest korporacja...
A może autor potrzebował ekspiacji - za grzech wywindowania wizerunku Mateusza Morawieckiego na niezasłużony poziom? Może Piotr pomyślał, że sukces polityczny MM jest efektem tego, co robili dla niego PR-owcy Banku?
W książce Gajdziński kilkakrotnie przyznaje się do ewidentnie politycznych zagrywek (a nawet manipulacji) PR-owych, które wymyślał i realizował dla swojego szefa...
Czyżby pożałował i - widząc jak rujnująca kraj jest polityka premiera-bankstera - postanowił obnażyć jego, przy okazji przyznając się do grzechu???
I to jest naprawdę ciekawe.
I dlatego nie żałuję, że przeczytałem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz