Zamiast BIO

Muzyką przeróżną zafascynowany od wielu lat. To znaczy od momentu, gdy nauczył się słuchać jej świadomie i odnajdywać w niej Ważne Sprawy. W różnych konstelacjach grał muzykę pop, bluesa, ożywczy funk, piosenkę kabaretową i poetycką, by dojść do etapu spokojnych, nostalgicznych, a czasem intymnych ballad. Przez ostatnie lata skupia się właśnie na solowych występach, prezentując autorski repertuar w ascetycznych aranżacjach. Większość piosenek dotyka tematów morskich i żeglarskich. Ale autor traktuje to jako pretekst i punkt wyjścia do uniwersalnych rozważań o człowieku – jego potrzebach, pragnieniach, kawałkach szczęścia i momentach zwątpienia. Konkursy i nagrody: • Przegląd Piosenki Żeglarskiej Forpik - I miejsce (1992), • VIII Szantaklaus Poznań 2013 - II miejsce, • Konkurs Piosenki Żeglarskiej EtnoFestiwal Olandia 2014 - I miejsce, • IX Szantaklaus Poznań 2014 - wyróżnienie, • XXXV Shanties Kraków 2016 - nominacja do udziału w Festiwalu, • XXXII Festiwal Piosenki Żeglarskiej Kopyść 2016, Białystok: III nagroda, • XIX Festiwal Piosenki Żeglarskiej Charzykowy 2016 - II miejsce, • XXXVI Rafa Radom 2016 - nagroda specjalna, • XXXIII Kopyść Białystok 2017 - wyróżnienie, • Szanty nad Zalewem (Tolkmicko) 2017 - II miejsce, • Szanty pod Żurawiem 2017 - II miejsce, • Szanty pod Żurawiem 2018 - Grand Prix, XXXVIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej SHANTIES 2019 w Krakowie - Nagroda im. Moniki Szwai za najlepszy tekst piosenki premierowej.

piątek, 10 kwietnia 2020

Wiara, co z nią będzie? Wiara, co z Wami będzie?


Wielkanoc. Kościół bez wiernych, wierni bez Kościoła. Czy wierni również bez wiary, czy może tej wiary będzie teraz więcej?

Zaczęło się od druzgocących (myślę, że ten obrazek mógł podziałać nie tyko na wierzących) ujęć z papieskiej modlitwy na totalnie pustym placu przed Bazyliką św. Piotra. Ta scena przejdzie do historii, bez wątpienia...

Potem pojawiły się (już w Polsce) formalne ograniczenia liczby wiernych w kościołach i na pogrzebach, a ostatnio - wezwania co światlejszych hierarchów, by nadchodzące święta spędzić w domach.

Wielkanoc z pustymi kościołami, bez liturgii wielkoczwartkowej i wielkopiątkowej, bez sobotniego święcenia potraw, bez procesji, rezurekcji i niedzielnych mszy z radosnym Alleluja...
Oraz - bez wielkanocnej spowiedzi, która (tym, którzy jeszcze jakoś trzymają się pamiętanych z czasów młodości zaleceń) zapewnia minimalny, coroczny kontakt z sakramentami.

Pandemia jest chyba wielkim wyzwaniem, ale i wielką zagadką, dla wiary... Czy te ciężkie czasy, kwestionujące doczesny zachwyt konsumpcją, zainspirują do "szukania głębiej" (w tym - zdecydowanego zanurzenia się w wiarę), czy przeciwnie - przyspieszą odejście od wiary???
Mam wrażenie, że oba scenariusze są prawdopodobne...


 
Przyzwyczailiśmy się do zmieniających się z godziny na godzinę statystyk zgonów, do gwałtownie wprowadzanych ograniczeń, ale i kolejnych aktów prawnych radykalnie zmieniających rzeczywistość, do nowych zwyczajów. Zaangażowaliśmy się w takie czy inne działania społeczne - wsparcie dla personelu szpitali, różnego rodzaju zbiórki, lokalne akcje sąsiedzkie, czy ratowanie zaprzyjaźnionych knajp albo punktów usługowych.
Na pewno mocniej poczuliśmy (przypomnieliśmy sobie?) wagę relacji, wzajemnego wsparcia, zrozumienia, szacunku - po chrześcijańsku mówiąc, "miłości bliźniego". A specjaliści od psychologii i socjologii zaczęli dość odważnie snuć wizje "zupełnie innego świata", który tworzy się na naszych oczach.

W tym nowym świecie mielibyśmy bardziej BYĆ niż MIEĆ.
W tym nowym świecie siła ducha i serca miałyby odzyskać dawną sławę.

Ten nowy świat, zdecydowanie bardziej filozoficzny i mniej doczesny, powinien prowokować do zadawania fundamentalnych pytań oraz szukania odpowiedzi właśnie w religii...
(może niekoniecznie koncesjonowanej np. przez Kościół Katolicki, w każdym razie - w wierze)
Może więc odrodzenie wiary w ducha przyniesie odrodzenie wiary?

Jest jeden minus - taka wewnętrzna rewolucja wymaga pewnego wysiłku. Refleksji, zastanowienia, również wątpliwości. A ta intelektualna gotowość (nie mylić z formalnym wykształceniem) wcale nie jest powszechna.


No i druga skrajność...
"Bóg poddał nas próbie", "nieznane są boskie zamiary", "czasem trzeba ponieść swój krzyż" - to dość częste odpowiedzi na wątpliwość - dlaczego nadprzyrodzona siła nie ratuje niewinnych umierających dzieci, dlaczego pozwala ginąć dobrym chrześcijanom, dlaczego pozwala zapaść na śmiertelną chorobę porządnym ludziom...
Tutaj zagwozdka jest większa. Bo epidemia dotknęła wszystkie wyznania oraz ateistów. Zebrała żniwo w społeczeństwach ortodoksyjnych i kompletnie zlaicyzowanych, uśmierciła na równi dewotów i agnostyków. Można (a nawet trzeba!) powiedzieć, że natura pokazała swoją wielką siłę.
A nowoczesna nauka - już wystarczająco rozwinięta - wyjaśniła cały mechanizm.

Duchowi przywódcy stanęli bezradni. Bezradni wobec tej wiedzy, faktów, ustaleń (ale i powszechnego zaufania, jakim darzeni są epidemiolodzy).

W takiej sytuacji próba obrony kreacjonizmu jest heroizmem, a i próba obrony wiary w Boga (chrześcijańskiego, czy każdego innego) nie jest łatwa. Przegrywa z rzeczywistością.


Święta bez powszechnego udziału wiernych w nabożeństwach (jednak cementującego, mimo raczej powszechnej powierzchowności emocjonalnej) na pewno będą inne.

Ciekawe, co będzie z tą wiarą...
 








1 komentarz: