Piątkowy wieczór. Zwieńczenie tygodnia. Można zwieńczać na dyskotece podrywając chichoczące nastolatki w świecących spodniach, można wlewać w siebie kolejne kufle coraz "słabszego" (wraz z przybywaniem promili) piwa, można też paść na kanapę przed telewizorem albo po prostu iść spać. Ale można wybrać wariant pośredni. Tym wariantem był koncert Vysoco - akustycznego, gitarowo-wokalnego tria, z Poznania - a jakże.
Vysoco, czyli Ania Polowczyk, Sledziuha (Przemo Śledź) i Szymek Łużny zapodają dobrze znane tematy w zgrabnej, łatwo przyswajalnej, bezpretensjonalnej formie. Ania ma inklinacje soulowe, panowie - potrafią znaleźć kompromis między skutecznym akompaniamentem a solowymi potrzebami. Jest dobrze.
Od Raya Charlesa, przez Tinę Turner, Phila Collinsa, Amy Winehouse, po U2... Noga sama chodzi, pamięć podpowiada słowa refrenów albo całe zwrotki, na psychicznym leżaku wyciągamy się wygodnie i... zasypiamy.
Tak zagrali w piątkowy wieczór w Piwnicy Farnej
No właśnie - HALO!!!! KOCHANI VYSOCO!!!!
Jesteście fajni, dobrze brzmicie, bardzo dobrze gracie i śpiewacie.
Dlaczego prawie w 100% covery? Poprosimy o kilka dobrych pieśni. W dowolnym języku, byle własnych.
Przecież, podobnie jak i Wy, my (słuchacze) też chcemy żebyście przebili się do powszechnej świadomości.
Jeżeli pozostaniecie przy fajnych coverach, to nadal będziecie (aż, ale i tylko) dobrą alternatywą dla dyskoteki albo kanapy w piątkowy wieczór.
Nie zgadzam się na to...
Faktycznie autorskich niewiele:) Ale jak już są to bardzo dobre. Jestem wielkim fanem kawałka "The road".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wojtek
Ja też. Dlatego nalegam - więcej kawałków Vysoco! :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
OdpowiedzUsuńBy the way; fajny blog.
Powodzenia życzę :)