Nie wiadomo, czy cieszyć się z wysypu niebanalnie reklamujących swoje poglądy, oryginalnie rzucających w powietrze swoje niespełnialne obietnice, zręcznie lansujących się, kandydatów. Internet daje pole do popisu. Na przykład taką Panią Martą zachwyceni są chyba wszyscy. Nic to, że odwoływanie się do anielskiego autorytetu w piosence obrandowanej logo SLD (dość ostrożnie podchodzącego do spraw wiary) brzmi dość ryzykownie, nic to, że lewicowa (zatem - z definicji walcząca o prawa kobiet, sprzyjająca feministkom) kandydatka epatuje długimi nogami jawnie nawiązując do seksistowskich reklam. Nic to, że pieśń jest potwornie głupia i naiwna, a muzycznie i aranżacyjnie tragiczna. Ważne, że moja rodzina mimowolnie podśpiewuje "hej Marta, hej Marta - niech każdy zawoła!". Ja też śpiewam. Takie to skuteczne.
Zazdroszczę mieszkańcom Mazowsza takiej kandydatki. Tak jak zazdroszczę mieszkańcom Pomorza Superradnego (widziałem na prymitywnym klipie, jak przepychał samochód rozeźlonemu zablokowanym chodnikiem, mieszkańcowi osiedla), albo rapującego całkiem nieźle kandydata ze Śląska.
Coś się dzieje.
W Poznaniu mamy smutne tablice na których kolejne komitety przyklejają równie smutne plakaty ze smutnymi obliczami. Żadna kandydatka nie chwali się nogami do ziemi, żaden kandydat nie pręży wyćwiczonego na siłowni torsu. Jakoś omijają nas przyjemności i zachwyt z wytrysków kreatywności lokalnych pretendentów do krzeseł w Sali Sesyjnej.
Sytuację (niestety, w niewielkim stopniu) ratują kandydaci z mniejszych wielkopolskich miast i miasteczek. Słyszałem na przykład reklamę rozpoczynającą się od stylizowanego dialogu kierowców gaworzących przez CB-radio. Żargon jest tak charakterystyczny i tak sympatyczny (albo skrajnie irytujący - to już zależy od podejścia), że reklama, choć nieporadna, rzuca się w uszy.
A w Poznaniu? W Poznaniu mamy paździerzowe tablice, na które GŁÓWNY WYGRANY tegorocznych wyborów samorządowych, prezydent Poznania Ryszard Grobelny, zagonił wszystkich konkurentów i wszystkie startujące ugrupowania. Tłumaczył to dbałością o porządek w mieście (żeby plakaty nie wisiały gdzie bądź, zaśmiecając Poznań), a efekt osiągnął wspaniały - te plakaty nikogo nie interesują.
Jeżeli więc zapytamy - kogo będziemy wybierać, przeciętny mieszkaniec Poznania powie "no, tego, prezydenta". "Jakiego?" "No, Grobelnego".
Grobelny raczej nie zatańczy i nie zaśpiewa jak Pani Marta, nie zarapuje też. W TV przy okazji maratonu już się pokazał, na profesjonalnych filmach zamieszczonych w sieci jest do bólu piękny, skuteczny i świetny. Wygra.
Jego otoczenie, składające się z równie pięknych, skutecznych i świetnych kandydatów ma równie mało wigoru, równie mało szaleństwa i charyzmy w oczach. Więc z ich strony również niewiele nas spotka.
Czy konkurenci staną na wysokości zadania. Czy w desperacji swojej choć spróbują zrobić coś niespotykanego i nieprzewidywalnego, co mogłoby poruszyć poznaniakami (żeby ci przestali mówić, że "wybieramy Grobelnego")? Żeby choć przez chwilę wybory stały się rywalizacją?
Namawiam do tego. Jeżeli któreś z ugrupowań konkurencyjnych (poza SLD, któremu z gruntu nie ufam) zorganizuje coś takiego jak poniżej (to oddolna kampania przed wyborami w Czarnogórze), obiecuję że się przyłączę. Choćby dla samej satysfakcji wsparcia kogoś słabszego, któremu SIĘ CHCE.
Namiary znacie.