I odniósł spektakularny sukces w wyborach prezydenckich. Nie przeszedł do drugiej tury, ale zdobył imponujące 20% głosów.
Ale tym razem nie interesuje mnie historia Kukiza (buntownik w polityce to nic nowego, podobnie jak niczym zaskakującym nie jest bunt wyborców głosujących na rockmana "na złość" zawodowym politykom). O wiele ciekawsza jest reakcja politycznego establishmentu, do którego zaliczam również ekspertów, komentatorów, publicystów...
Oni kompletnie nie rozumieją, że nowoczesność dała (takim jak Kukiz) buntownikom zupełnie nowe narzędzia. Narzędzia, dzięki którym ten bunt można w prosty sposób przekuć na realny sukces wyborczy.
Eksperci komentują potencjalne szanse polityczne grupy ludzi skupionych wokół Kukiza. I mówią tak: "partia Kukiza nie zdąży do jesiennych wyborów parlamentarnych stworzyć odpowiednich lokalnych struktur, które pozyskają równomierne poparcie w całym kraju". Ergo - partia Kukiza nie zagrozi wielkim partiom obecnym na scenie politycznej.
A ja twierdzę, że eksperci mylą się.
Bo ruch społeczny, uskrzydlony 20-procentowym poparciem dla Kukiza - buntowniczego symbolu, posłuży się Internetem. I bez tradycyjnych struktur w miastach, powiatach i gminach zdobędzie spory kawałek tortu.
Internet, dotąd będący dotąd forum wymiany poglądów i miejscem spotkań ludzi o podobnych zainteresowaniach, za moment stanie się narzędziem bezpośredniej demokracji - na niespotykaną w całej historii skalę.
Demokracja ateńska (współrządzenie tysięcy obywateli) czy złożony system referendów w Szwajcarii, to w porównaniu z możliwościami jakie daje Internet - po prostu nic...
- Czy aż tak trudno wyobrazić sobie partię, której członkowie będą mogli uczestniczyć w podejmowaniu praktycznie każdej decyzji - dzięki systemowi zdalnego głosowania?
- Czy aż tak trudno docenić emocjonalną siłę takiego zaangażowania w politykę, poczucia wpływu na państwo?
- Czy aż tak trudno zrozumieć, że dzięki takiemu narzędziu rozproszeni członkowie partii (a docelowo - cały elektorat), choć zatomizowani - będą stanowili niesamowitą siłę? W dodatku - bez dodatkowych, tradycyjnych struktur (bo po cóż one, skoro każdy z tysięcy, milionów współrządzących, ma równy głos)?
- Czy aż tak trudno dostrzec, że młode pokolenie (czyli naturalni buntownicy, którzy już raz wsparli buntowniczego Kukiza) komunikuje się w zupełnie inny sposób, nie poddając się tradycyjnym mediom, a skupiając się na internecie właśnie?
- Jakąż naiwnością trzeba się wykazać, by nie dostrzegać potęgi tego megademokratycznego narzędzia i z lekceważeniem powtarzać, że "Kukiz nie zdąży zbudować struktur"?
Nie zdąży.
Ale i nie musi.
Zobaczycie.
(zdjęcie Pawła Kukiza - za oficjalną stroną www.kukiz.org)