Agonię ulicy Święty Marcin widzą wszyscy. Oblepione ogłoszeniami "do wynajęcia" witryny pustych sklepów, opaprane sprajami bramy, śmieci, gruba warstwa piacho-pyłu, unosząca się przy każdym podmuchu wiatru. Kolorystyczna pstrokacizna niegustownych reklam sklepów z używaną odzieżą i przybrudzone barwy logotypów banków, a nawet świeżo posadzone bratki, nie są w stanie odwrócić uwagi od wszechobecnej szarości. I nie jest to szlachetna szarość solidnej murowanej miejskiej tkanki, tylko depresyjna szarość umierającego miasta.
Ulicę Święty Marcin ma uratować oddolna inicjatywa grupy miejskich idealistów, przy delikatnym wsparciu animatorów kultury z Centrum Kultury Zamek.
To nie ma prawa się udać.
Ale można inaczej.
Poczekaj cierpliwie do końca tekstu - będzie recepta.