Przyjrzałem się pre-kampanii PR "Nie tylko moment", na razie wypuszczonej w branżowym obiegu. I jestem przekonany, że czeka nas rewolucja... Rewolucja seksualna. A przy okazji - biznesowa.
No bo co znajdujemy w (bardzo dobrze) przygotowanych materiałach informacyjnych, na stronie internetowej (www.nietylkomoment.pl) i w video?
Właściwie... nic. Nie ma tam niczego, co mogłoby dać nadzieję parom borykającym się z przedwczesnym wytryskiem partnera. Jest opis skali zjawiska, jest test do autodiagnozy problemu, jest podkreślenie fatalnego wpływu PW na relacje, jest wreszcie dobry opis dotąd stosowanych metod radzenia sobie z tym problemem. I z tego opisu wynika, że dobrych metod nie ma...
Dlaczego zatem ktoś finansuje piekielnie drogą (profesjonalne działania PR, obsługa mediów, spoty reklamowe) kampanię społeczną, w dodatku na skalę międzynarodową? No przecież nie robi tego dla idei skromniutkie Polskie Towarzystwo Medycyny Seksualnej (http://www.ptms.eu), które ledwie udzieliło swojego patronatu, a jest JEDYNĄ instytucją/firmą wymienianą w materiałach poświęconych akcji...
Ano ktoś finansuje kampanię "Nie tylko moment" dlatego, że dobra metoda już za chwilę się pojawi.
Kampania społeczna, uwrażliwiająca odbiorców na problem, prowokująca do tego, żeby o nim mówić (w sypialni), a przede wszystkim - myśleć, jest z pewnością przygotowaniem gruntu pod (nomen omen) nasiona nowego farmaceutycznego biznesu. Biznesu, który będzie żyłą złota.
W samej Polsce 4 miliony facetów (od 18 do 60 roku życia) ma problem z przedwczesnym wytryskiem. To faceci, którzy są gotowi dla usatysfakcjonowania partnerki, dla zachowania dobrych relacji, dla własnego samopoczucia psychicznego, zainwestować każde pieniądze w cudowną pigułkę...
Viagra to był pikuś, zobaczycie...
PS. Ilustracja - z materiałów akcji
PS2. Jeżeli chodzi o PR-owską jakość tej kampanii - to pierwsza liga, nie mam wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz