W dowcipach, spontanicznie rozpowszechnianych, kryje się cała prawda. I jeżeli słyszę przypadkiem gorzko-ironiczno-satyryczne "W związku ze śmiercią Jana Kulczyka bramki na autostradzie A2 zostały podniesione do połowy", to wiem, że to jest głos ludu.
Usłyszałem to dzisiaj. Przypadkiem. W zestawieniu z tekstem opublikowanym w jednym z dzienników, a opisującym dokonania Jana Kulczyka w tonie hagiograficznym celny i inteligentny komentarz dotyczący bramek zabrzmiał tym donośniej.
Dla większości Polaków Jan Kulczyk był obłędnie bogatym jegomościem, którego fortuna rosła wraz z kolejnymi udanymi (a jednocześnie kontrowersyjnymi) transakcjami dokonywanymi na styku biznesu i administracji państwowej. Dodatkowo - był ojcem i właścicielem Autostrady Wielkopolskiej, wyciągającym z kieszeni kierowców niezrozumiale wysokie kwoty*...
I mają rację.
Choć powinni - by sprawiedliwości stało się zadość - pamiętać również o tych dobrych dokonaniach Jana Kulczyka.
Bo pomysł przerobienia stylowych ruin w centrum miasta na niebanalne, starannie wykonane i wizerunkowo wykreowane centrum handlowe, był po prostu doskonałym pomysłem biznesowym.
Nie będzie też o stypendiach dla zdolnych studentów. Bo wielu przedsiębiorców funduje różne stypendia. W pewnym sensie - jest to ich moralny obowiązek.
Ale:
- Jan Kulczyk dawał pracę. Dawał pracę w nowoczesnych firmach, w których uczył nowoczesnego biznesu.
- Jan Kulczyk w swoich firmach tworzył nową jakość. To były wyspy profesjonalizmu na mętnym morzu świeżokapitalistycznego "byznesu".
- Jan Kulczyk pokazywał, że biznesman nie musi nosić zielonego garnituru i białych skarpetek. Że może (pardon - musi) również znać się na kulturze, z szacunkiem rozmawiać z każdym rozmówcą. Bo bycie bogatym to również zobowiązanie.
- Jan Kulczyk wspierał różnego rodzaju przedsięwzięcia, o części z nich w ogóle nie mówiąc. Jasne, można to interpretować jako czytelny gest PR-owy, ale "co dał, to dał".
- Jan Kulczyk sprzedał Polsce volkswageny dla policji. Zapytam nieco przewrotnie - a czy któryś z biznesmanów zaproponował ówczesnemu państwu podobny offset ("kupcie Volkswageny, my u was zainwestujemy")? Nie pamiętam. Pamiętam za to, czym wcześniej jeździli nasi dzielni policjanci.
I wreszcie najważniejsze:
Jan Kulczyk był szczepionką, która uodporniła większą część polskiej klasy politycznej. W "najlepszych czasach" uwaga Doktora Jana była wielkim wyróżnieniem dla polityków i urzędników (pięknie pisał o tym lata temu tygodnik Polityka). On pielęgnował te znajomości drobnymi (cudownie naturalnymi, perfekcyjnymi) gestami: kwiatami na imieniny, niebanalnym krawatem wręczonym w prezencie. On nie musiał korumpować polityków i urzędników. Oni sami chcieli mu nieba przychylić...
A potem się nauczyli ostrożności i dystansu. I dzięki temu weszliśmy na kolejny poziom biznesowo-politycznego rozwoju.
Jan Kulczyk był wybitnym biznesmanem. Wizjonerem, czarującym PR-owcem, genialnym lobbystą, charyzmatycznym liderem, ujmująco skromnym, nie zapominającym o innych, pracowitym poznaniakiem...
Śmiem twierdzić, że gdyby nie on, w tej chwili... nie zdawalibyśmy sobie sprawy z tego, jak absurdalne są stawki na A2. I z tego, że nie tylko trzeba podpisywać mądre kontrakty w ramach Partnerstwa Publiczno Prywatnego, ale też - że warto zrobić coś również z tymi już zawartymi.
* o kulczykowej A2 i wizerunkowej wtopie pisałem tu: Kliknij, to przeskoczysz
(zdjęcie Jana Kulczyka - fot. Piotr Drabik, za Wikipedią)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz