Dlaczego prosta informacja o tym, że popularna aktorka Małgorzata Braunek otrzymała Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za zasługi od Prezydenta RP, musi rodzić tyle złych emocji? Za jakie grzechy?
Chodzi o to, że p. Braunek się jakoś politycznie zdeklarowała i za to nienawidzą jej oponenci (to takie spekulacje - bo nie wiem jakie poglądy ma aktorka)? A może chodzi o to, że otwarcie mówi o swoich praktykach buddyjskich? A może ludziom przeszkadza to, że prezydent postanowił (niestety, musimy być brutalni) "zdążyć" z uhonorowaniem chorej na raka artystki - w przypadku gdyby terapia zakończyła się niepowodzeniem?
Kompletnie tego nie rozumiem. I jest mi smutno. Takie bezinteresowne NIE - przygnębia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz