Serwisy społecznościowe, z racji swojej bliskości emocjonalnej, są świetnym nośnikiem treści marketingowych, jeżeli tylko chodzi o marketing "seksownych" marek. Nie ma co liczyć na skuteczność fanpejdża producenta zagęszczarek, rur kanalizacyjnych, większości banków, Archiwum Państwowego, kancelarii adwokackiej czy zakładu pogrzebowego.
Nie to miejsce, choć produkty i usługi - bez wątpienia niezbędne.
Za to jako medium dostarczające pozytywnych emocji miłośnikom modnych gadżetów, fajnej odzieży czy używek, wydaje się być wymarzone.
Na pytanie o "najbardziej seksowną markę gadżeciarzy" większość z nas bez chwili zastanowienia odpowie - oczywiście Apple. No dobrze, ale jaki efekt osiągają promujący się na Facebooku serwisanci urządzeń tego słynnego i modnego producenta? Sprawdźmy.
(24.01.2013) UWAGA - przyznaję się do błędu, zasugerowałem się nazwą, layoutem, logotypem itd, tymczasem MacLife prawdopodobnie NIE JEST autoryzowanym serwisem Apple, więc nie można łączyć strategii postępowania serwisu (żyjącego z naprawy popsutych urządzeń) ze strategią marketingową producenta tych urządzeń.
Zatem, choć obserwacje poniżej pozostają aktualne (MacLife robi antyreklamę Apple), to ogólny wniosek wysnułem błędnie - MacLife działa konsekwentnie i prowadzi marketing jak najbardziej zgodnie z własnym interesem.
Zainteresowanych przepraszam.
--------
Z czystej ciekawości śledzę stosunkowo popularny profil facebookowy szanowanego, autoryzowanego punktu serwisowego i sklepu Apple, z siedzibą w Warszawie. Administrator profilu oczywiście dzieli się z fanami iPhone i iPadów technicznymi doniesieniami, ciekawostkami i najnowszymi wieściami dotyczącymi... usterek sprzętu z jabłkowym logotypem.
Zatem, choć obserwacje poniżej pozostają aktualne (MacLife robi antyreklamę Apple), to ogólny wniosek wysnułem błędnie - MacLife działa konsekwentnie i prowadzi marketing jak najbardziej zgodnie z własnym interesem.
Zainteresowanych przepraszam.
--------
Z czystej ciekawości śledzę stosunkowo popularny profil facebookowy szanowanego, autoryzowanego punktu serwisowego i sklepu Apple, z siedzibą w Warszawie. Administrator profilu oczywiście dzieli się z fanami iPhone i iPadów technicznymi doniesieniami, ciekawostkami i najnowszymi wieściami dotyczącymi... usterek sprzętu z jabłkowym logotypem.
Przykład nr 1.
iPhone w wersji 4. Cóż z tego, że notka dotyczy rozwiązania problemu z zasięgiem, skoro głównym komunikatem przebijającym z tych kilku zdań jest: "w iPhone 4 są problemy z zasięgiem".
Przykład nr 2.
Uruchomiliśmy dodatkową linię telefoniczną, nasi klienci będą lepiej obsługiwani. A komunikat brzmi: "usterek urządzeń Apple jest tak wiele, że próbujący się dodzwonić klienci czekają godzinami na linii".
Przykład nr 3.
To już 10 000 klientów. Tyle osób nam zaufało, to oznacza że jesteśmy kompetentni. W dodatku mamy niespodziankę dla naszego dziesięciotysięcznego klienta. A komunikat: "sporo się tego psuje, skoro zdążyli już obsłużyć aż tyle zleceń".
(trudno znaleźć informację - jakiego przedziału czasowego dotyczy ta statystyka)
Przykład nr 4.
Autor prawdopodobnie chciał powiedzieć, że specjaliści z MacLife są czujni i szybko wyłapują wszelkie techniczne ciekawostki związane z urządzeniami Apple. A wyszło tak: "cholera, okazało się, że iPhone 5 też się psuje, tak jak wcześniejsze wersje. I to często".
To już mało istotne, że:
- popsuć się może każde urządzenie, każdej marki,
- 10 000 napraw - wobec ilości egzemplarzy na polskim rynku, pewnie nie jest znaczącą liczbą,
- z tych 10 000 napraw prawdopodobnie większość to ratowanie sprzętu uszkodzonego przez użytkowników (stłuczone szyby, topienie w jeziorze, zniszczone gniazda słuchawkowe etc.),
- doświadczenie pokazuje, że pierwsze egzemplarze nowej serii miewają słabe strony, sukcesywnie poprawiane przez producenta.
To mało istotne, bo serwis Apple'a donosi: "mamy pełne ręce roboty". I taki komunikat odbiera czytelnik. Również - potencjalny nabywca modnego gadżetu.
[Trudno powiedzieć, czy to "niedźwiedzia przysługa" czy już "podcinanie gałęzi na której się siedzi". A może to jakaś awangardowa forma reklamy, wprowadzana do świata marketingu przez słynący z umiejętności sprzedawania niekoniecznie własnych pomysłów koncern?] - (24.01.2013) ten fragment jest już nieaktualny.
24.01.2013:
MacLife skutecznie reklamuje swoje usługi, umiejętnie podtrzymując swoją renomę - gratulacje.
Managerowie z Apple mogą tylko w bezsilności swojej zgrzytać zębami...
No cóż, z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że MacLife jest po prostu firmą niezależną od Apple.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz, moja odpowiedź poniżej.
UsuńMój błąd, biję się w piersi i dziękuję za zwrócenie uwagi. Zasugerowałem się tym, że po pierwsze słynie z tego, że potrafi bardzo rygorystycznie pilnować swoich interesów i wizerunku a po drugie tym, że elementy wizerunkowe MacLife (layout) bardzo silnie nawiązują do elementów wizerunkowych Apple. Podobnie jak to ma miejsce w przypadku iSpotów.
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego, jak przeprosić MacLife za pomyłkę i powiedzieć - "faktycznie, z punktu widzenia wyłącznie serwisu MacLife, wskazywanie usterek produktów Apple, jest jak najbardziej słuszne i skuteczne marketingowo". :)