Gazeta Wyborcza, piórem swojej poznańskiej dziennikarki, zamieściła obszerną instrukcję - jak kupić narkotyki przez internet. Nie, nie jakieś tam dopalacze. Normalne, twarde narkotyki, choćby wysokiej jakości heroinę. W porównaniu do "normalnej" ceny u dilera - za grosze. Instrukcja zawiera nie tylko opis procedury bezpiecznego nabywania (via zagraniczny bank), zamawiania i odbierania przesyłki. Nie brakuje nazwy zagranicznego portalu na którym można to załatwić oraz nazwy polskiego forum dyskusyjnego z innymi przydatnymi informacjami.
Pani Ludmiło Anannikova., staram się być grzeczny, ale tym razem nie wytrzymam - zrobiła Pani coś strasznie idiotycznego. Podobnie idiotycznie postąpił redaktor, który ten tekst puścił na główną stronę portalu GW.
Autorka (a może ktoś z redakcji) pod tekstem, w sekcji "komentarze" tłumaczy, że w dobie internetu ukrywanie nazwy internetowego sklepu z narkotykami nie ma sensu, zapewnia, że chodziło wyłącznie o obnażenie niedoskonałości prawa i dobitne ukazanie mechanizmu, który pozwala każdemu kupić narkotyki i zamówić je sobie do domu. Pocztą.
Szanowna Pani, pokazała Pani.
Że można.
Że to, hmmm, dziecinnie. proste. Że nawet ci, którzy dotąd o tym nie myśleli, mogą to zrobić.
Że nawet, jeżeli ktoś (Interpol?) zamknie ten jeden portal, to zawsze można sobie znaleźć alternatywę.
Artykuł "Heroina przyszła pocztą" od razu zawędrował na pierwsze miejsce listy najczęściej czytanych tekstów w serwisie Gazety Wyborczej.
Myślę, że się Pani udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz