Pomysł dobry. Łatwo policzyć, ile razy, od momentu zwalczenia komuny (w skali lokalnej odbieranego jako piękny powrót do samorządności, do społeczeństwa obywatelskiego), obchodziliśmy święta majowe, ile razy przyglądaliśmy się uroczystościom wojskowo-patriotycznym z okazji Święta Narodowego 11 listopada, wreszcie ile razy honorowaliśmy bohaterów Powstania Wielkopolskiego (że o innych okolicznościach państwowych nie wspomnę). Łatwo policzyć, ile już było takich okazji, by rozdać flagi, a nawet choćby malutkie papierowe chorągiewki na drewnianych patykach. Niewykorzystanych okazji.
[Policzyłem kiedyś, że takie spontaniczne przyozdobienie choćby uroczystości na płycie Starego Rynku poprzez danie KAŻDEMU obecnemu chorągiewki w barwach narodowych kosztowałoby jakiś 1000 zlotych, czyli nic]
Ale dobrze. Lepiej późno niż wcale...
Myślę, że 26 kwietnia, o godzinie 11, frekwencja na Starym Rynku przerosła najśmielsze oczekiwania pomysłodawców. Pojawił się tłum chętnych, karnie ustawiony w kolejkę o długości mniej więcej 3/4 obwodu rynku. Zaczynała się u schodów Ratusza, kończyła sporo za Odwachem, zakręcając już w kierunku Wagi...
Ludzie w różnym wieku, z przewagą tych w średnim i nieco starszych. Chociaż chyba jednak nie byli to właściciele nowokupionych mieszkań, którzy nie zdążyli "dorobić się" własnej flagi do dekorowania okien przy okazji uroczystości.
Stojący w kolejce z rozbrajającą szczerością przyznawali, że mają już flagę. Ale że już się zabrudziła, albo nie jest nowa, albo... bo to fajna akcja i warto wziąć.
Jasne, że fajna. Szlachetna, patriotyczna, w dobrej intencji - żeby naród nie zapomniał swoich barw, by się ich nie wstydził.
Ale to jednak dziwne uczucie.
Warto brać, gdy dają za darmo - to praktyczne i zrozumiałe. Każdy by tak zrobił...
Tylko czy smutne określenie "tani patriotyzm" nie zastąpi wkrótce (jedyne, przekonujące nas): "weź patriotyzm - w ofercie gratis"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz