Różnica jest szokująca. Śniade, rzeźbione charakterystycznymi rysami, twarze Rumunów, nagle ustępują naszym, polskim buziom. Odmienność polonijnej społeczności rumuńskiej Bukowiny jest bardzo widoczna. Nie da się nie zauważyć, oni po prostu wyglądają inaczej. Nagle zaczynamy czuć się jak w jakimś urokliwym zakątku naszego kraju.
Polski język, niespodziewanie pojawiający się na szyldach, narodowe barwy na flagach, doinwestowane Domy Polskie, ale przede wszystkim niesamowita życzliwość i uśmiech mieszkańców Bukowiny, fantastycznie kultywujących polskość tysiąc kilometrów od ojczyzny - wzruszają...
Ale widok prześlicznej małej blondynki, z wdziękiem modelki prowadzącej przez wieś krowy, uprzejmie mówiącej "dzień dobry" nieznanemu przybyszowi, skłania do refleksji. Czy ona i jej rówieśnicy mogą być szansą dla Polski? Czy faktycznie da się - dla ratowania demografii - przytulić młodych Polaków rozsianych po obcych krajach? Czy to zadziała, jak chcieliby ci, którzy w rodakach zza granicy widzą alternatywę dla imigrantów innych narodowości?
Emocje nakazywałyby powiedzieć TAK, OCZYWIŚCIE. Niektóre społeczności polonijne (ta w rumuńskiej Bukowinie - na pewno) starannie pielęgnują język, tradycje, folklor, utrzymują kontakt z krajem.
Tylko że te pokolenia już chyba nie tęsknią za Polską ich dziadków, bo... ich miejscem na ziemi jest Bukowina.
Na pewno kraj między Sudetami i Karpatami a Bałtykiem jest dla nich atrakcyjnym miejscem. W którym - na pewno - ze swoją doskonałą znajomością języka mogliby liczyć na życzliwe przyjęcie, wsparcie i pełną akceptację. Co nie zmienia faktu, że atrakcyjniejszym miejscem mogłaby okazać się Irlandia, Niemcy czy Włochy. Bo w końcu czymże polska nastolatka wychowana na Bukowinie różni się od polskiej nastolatki spod Kielc?
No dobrze. Załóżmy, że inicjujemy wielką akcję ściągania do Polski dawnych emigrantów - oczywiście z tych biedniejszych krajów (no bo nie oszukujmy się - ci z bogatszych raczej nie przyjadą)...
Załóżmy nawet, że przyjadą całe rodziny, mimo faktu, że każda z nich jakoś-tam sobie ułożyła życie "tam". Załóżmy, że ojcom i matkom załatwiamy przyzwoitą pracę, znajdujemy mieszkania, pomagamy w osiedleniu się, że dzieci przystosowujemy do polskich przedszkoli i szkół.
Czy za kilka lat, kiedy obecni uczniowie podstawówki skończą licea albo studia, coś będzie w stanie ich zatrzymać na miejscu? Emocje i patriotyczne uczucia rodziców (o ile przez te lata na polskiej ziemi nie zdążą spowszednieć)?
Raczej wątpię.
Zamiast BIO
Muzyką przeróżną zafascynowany od wielu lat. To znaczy od momentu, gdy nauczył się słuchać jej świadomie i odnajdywać w niej Ważne Sprawy. W różnych konstelacjach grał muzykę pop, bluesa, ożywczy funk, piosenkę kabaretową i poetycką, by dojść do etapu spokojnych, nostalgicznych, a czasem intymnych ballad. Przez ostatnie lata skupia się właśnie na solowych występach, prezentując autorski repertuar w ascetycznych aranżacjach. Większość piosenek dotyka tematów morskich i żeglarskich. Ale autor traktuje to jako pretekst i punkt wyjścia do uniwersalnych rozważań o człowieku – jego potrzebach, pragnieniach, kawałkach szczęścia i momentach zwątpienia.
Konkursy i nagrody:
• Przegląd Piosenki Żeglarskiej Forpik - I miejsce (1992),
• VIII Szantaklaus Poznań 2013 - II miejsce,
• Konkurs Piosenki Żeglarskiej EtnoFestiwal Olandia 2014 - I miejsce,
• IX Szantaklaus Poznań 2014 - wyróżnienie,
• XXXV Shanties Kraków 2016 - nominacja do udziału w Festiwalu,
• XXXII Festiwal Piosenki Żeglarskiej Kopyść 2016, Białystok: III nagroda,
• XIX Festiwal Piosenki Żeglarskiej Charzykowy 2016 - II miejsce,
• XXXVI Rafa Radom 2016 - nagroda specjalna,
• XXXIII Kopyść Białystok 2017 - wyróżnienie,
• Szanty nad Zalewem (Tolkmicko) 2017 - II miejsce,
• Szanty pod Żurawiem 2017 - II miejsce,
• Szanty pod Żurawiem 2018 - Grand Prix, XXXVIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej SHANTIES 2019 w Krakowie - Nagroda im. Moniki Szwai za najlepszy tekst piosenki premierowej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz