Irena Santor wróciła. Co ciekawe - korzystając z promocyjnego wsparcia jak najbardziej młodzieżowej wytwórni MyMusic. Miks ultratradycyjnej piosenkarskiej elegancji oraz szlachetności z dynamizmem promotorów wyrosłych na hip-hopie (legendarny Remigiusz Łupicki - tytan pracy i mistrz efektywności), dało zaskakujący rezultat.
Zaskakująco dobry i zaskakująco... wzruszający.
Irena Santor - ikona polskiej estrady, wzór piosenkarskiej rzetelności, doskonałego przygotowania i scenicznej elegancji, w ciągu kilkudziesięciu lat swojej kariery odebrała całą masę prestiżowych nagród - w kraju i za granicą.
Ale kto wie, czy najnowszy (promotorzy mówią "Pierwszy prawdziwy teledysk w karierze Artystki") klip Ireny Santor nie jest jednym z piękniejszych hołdów...
Piosenka charakterystyczna, jakby z innej epoki. Retro, nostalgia, oldskul - jak kto woli. Oczywiście doskonale zaśpiewana przez Irenę Santor (wciąż w świetnej formie). Sama piosenkarka sfilmowana podczas spaceru po bardzo ładnie pokazanej Warszawie.
No i to najbardziej wymowne - pojawiające się postaci drugoplanowe. Chociaż słowo "drugoplanowe" brzmi tutaj zabawnie. Bo są to m.in. Urszula Dudziak, Alicja Majewska, Zbigniew Wodecki, Romuald Lipko, Muniek Staszczyk czy Paweł Królikowski. Magicy z MyMusic przy okazji zgrabnie wpisali w ten kontekst również artystów z młodszego pokolenia: rapera Eldo, Melę Koteluk czy nawet idola nastolatek Dawida Kwiatkowskiego.
Jak wieść promocyjna niesie - są to przyjaciele Ireny Santor oraz młodzi artyści, którym Artystka życzliwie kibicuje.
Mam takie wrażenie, że w tych dzikich czasach tego potrzebujemy.
Potrzebujemy elegancji, stylu i życzliwości.
I potrzebujemy odwagi w... dziękowaniu za tę życzliwość.
Pani Ireno - dziękuję i kłaniam się bardzo nisko.
MyMusic, Remik - dzięki Ziomy za ten klip, dzięki za ten miks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz