O spadających z nieba unijnych pieniądzach słyszeli wszyscy. Jeżeli nie jako beneficjenci genialnie nadających się do przejedzenia (do)finansowań, jeżeli nie jako odbiorcy licznych niepotrzebnych usług uruchamianych za unijne pieniądze, to przynajmniej jako tzw. "przeciętni Kowalscy" bombardowani propagandą każącą się cieszyć, że COŚTAM powstało za pieniądze z Unii Europejskiej.
Wszedłem w temat nieco głębiej. Nie ukrywam - licząc na to, że jedno z biznesowych przedsięwzięć skorzysta własnie z takiego wsparcia. Nie skorzysta. Ale nie o tym miało być...
To była właściwie konfrontacja tych, którzy unijnych pieniędzy potrzebują do realizacji swoich marzeń z tymi, którzy tymi pieniędzmi zarządzają i (jak sądzę) starają się ich bronić.
Z jednej strony emocje spotęgowane stereotypem "dają pieniądze za nic", a z drugiej - brutalne (momentami nawet nieco aroganckie) "sprawdzam" - z ust tych, którzy sami nie musząc zmagać się z trudną rzeczywistością konkurencyjności, czerpią stałe i pewne profity z UE, oceniając marzenia innych.
Nie, nie kwestionuję ich kompetencji. Prelegentami były osoby bezpośrednio zaangażowane w ocenianie wniosków i późniejsze kontrolowanie ich realizacji. Do sprawy podchodzili profesjonalnie i zdrowokrytycznie, słusznie stawiając bariery na drodze szukających łatwych "pieniędzy za nic".
(no dobrze, powiem - trochę raziły mnie w ustach Pani Kierownik odpowiedzialnej za cały sztab ludzi rozliczających projekty e-usług sformułowania typu "potrzebujecie państwo KASY na coś", "projekt jest ZAJEBISTY", "ta usługa kosztowała DWADZIEŚCIA KOŁA", ale kładę to na karb młodego wieku większości słuchaczy - pewnie chciała mówić ich językiem).
Bardzo ciekawe było to zestawienie - młodzieńczych marzeń z twardymi oczekiwaniami instytucji finansującej. Z jednej strony - przekonanie, że "mój projekt jest świetny", a z drugiej "pokaż, że ten projekt od razu będzie dużo zarabiał".
To bardzo zdrowe. Wreszcie. Po kolejnych edycjach konkursów, w których te wymagania były tak niskie, że aż śmieszne. A nie wzięcie dofinansowania "na byle co", wyłącznie w celu zjedzenia unijnych pieniędzy, było ewidentną głupotą.
Zrobiło się więc normalnie, zdrowo.
Tym bardziej cieszyli młodzi ludzie, których nie wystraszyły surowe wymagania, bardzo rygorystyczne warunki refundacji wydatków, kryteria oceny, ograniczona elastyczność formuły finansowania i trudność przewidzenia nieprzewidywalnej skali potencjalnego sukcesu. Ich to nie wystraszyło.
Szacunek.
Zamiast BIO
Muzyką przeróżną zafascynowany od wielu lat. To znaczy od momentu, gdy nauczył się słuchać jej świadomie i odnajdywać w niej Ważne Sprawy. W różnych konstelacjach grał muzykę pop, bluesa, ożywczy funk, piosenkę kabaretową i poetycką, by dojść do etapu spokojnych, nostalgicznych, a czasem intymnych ballad. Przez ostatnie lata skupia się właśnie na solowych występach, prezentując autorski repertuar w ascetycznych aranżacjach. Większość piosenek dotyka tematów morskich i żeglarskich. Ale autor traktuje to jako pretekst i punkt wyjścia do uniwersalnych rozważań o człowieku – jego potrzebach, pragnieniach, kawałkach szczęścia i momentach zwątpienia.
Konkursy i nagrody:
• Przegląd Piosenki Żeglarskiej Forpik - I miejsce (1992),
• VIII Szantaklaus Poznań 2013 - II miejsce,
• Konkurs Piosenki Żeglarskiej EtnoFestiwal Olandia 2014 - I miejsce,
• IX Szantaklaus Poznań 2014 - wyróżnienie,
• XXXV Shanties Kraków 2016 - nominacja do udziału w Festiwalu,
• XXXII Festiwal Piosenki Żeglarskiej Kopyść 2016, Białystok: III nagroda,
• XIX Festiwal Piosenki Żeglarskiej Charzykowy 2016 - II miejsce,
• XXXVI Rafa Radom 2016 - nagroda specjalna,
• XXXIII Kopyść Białystok 2017 - wyróżnienie,
• Szanty nad Zalewem (Tolkmicko) 2017 - II miejsce,
• Szanty pod Żurawiem 2017 - II miejsce,
• Szanty pod Żurawiem 2018 - Grand Prix, XXXVIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej SHANTIES 2019 w Krakowie - Nagroda im. Moniki Szwai za najlepszy tekst piosenki premierowej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz