Fajna to książka. "Drwal" Michała Witkowskiego.
Przyznam, nie potrafiłem dotąd spojrzeć na Witkowskiego poważnie. Owszem, doceniałem (choćby za "Margot", a szczególnie znakomity słuch i umiejętność oddania natury specyficznego potocznego dialogu drukowanym słowem), ale wartość literacką zagłuszał mi nieco medialny lans autora, tania (tak to odbierałem) sensacja wywołana silnie podkreślaną homoseksualną tożsamością. Ot, taki pajac współczesnej sztuki, doskonale zdający sobie sprawę z niezbędności intensywnej autopromocji. Niech będzie - taka Doda literatury. Z talentem schowanym za demonstracyjną (homo)seksualnością.
A teraz - szacuneczek. Naprawdę - rzecz na wysokim poziomie, od początku do końca, w każdym z elementów z osobna i jako całość.
W "Drwalu" jest wszystko:
- bardzo dużo autoironii,
- przejaskrawiony, do łez rozśmieszający obraz współczesnej elity, a jednocześnie... pełna jej akceptacja poprzez deklarowanie przynależności (cóż za kompromis ;),
- perfekcyjnie oddany klimat uzdrowiska (Międzyzdroje) po sezonie - z degenerującą się społecznością i uśpionymi enklawami powierzchownego szczęścia (SPA),
- rozpędzająca się jak przysłowiowa lokomotywa (na trasie Międzyzdroje - Świnoujście) akcja fantastycznie budująca dramaturgię,
- zręcznie podane wątki homoseksualne, które - oprócz znaczenia dramaturgicznego - są bardzo ciekawym materiałem socjologicznym,
- no i parę innych rzeczy.
Z czystym sumieniem polecam.
Fajnie przeczytać coś, co sprawia, że czeka się na następne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz