Do tego potrzebne są dobre drogi, restauracje o zachodnim standardzie, takież pensjonaty i hotele.
Wieś Valbonë, uznawana słusznie za perłę albańskich gór, jest takim miejscem do którego będą ściągać tłumy. Ma same zalety - baaardzo malownicze położenie, łatwy dojazd (trwa budowa porządnej asfaltowej szosy), bliskość wysokich gór (gratka dla milośników wspinaczki, grotołazów), duże tereny które z powodzeniem można zabudować bardziej lub mniej udaną turystyczną infrastrukturą.
No właśnie. Niestety, powstające w Valbonë budynki to europejski standard: duże, eleganckie, drewniane góralskie domy. Takie jak w Niemczech, Italii, czy w co bogatszych tatrzańskich miejscowościach. Jeżeli kamień - to tylko w podmurówce, jeżeli gont - to tylko w formie drobnego inwestorskiego kaprysu na daszku przy bramie. Stare domy (kamienne, z grubymi murami chroniącymi przed chłodem i małymi okienkami) doskonale komponujące się z otaczającymi dolinę skalistymi szczytami, popadają w ruinę, opuszczone - zarastają dzikimi krzewami. Pewnie ostatecznie znikną, a na ich miejsc powstaną "ładne" pensjonaty dla zamożnych gości.
Tak jak mini-hotelik z niezłą restauracją, przy samym wjeździe do Valbonë, z szyldami w obcych językach, perfekcyjnie przystrzyżonym trawnikiem, basenami pełnymi gotowych do odłowienia i przyrządzenia pstrągów, z wiatą pod którą jest dość miejsca na dodatkowe stoliki (choćby dla sporej grupy turystów którzy właśnie zeszli z gór).
W pewnym sensie to fascynujące. Możemy wyobrazić sobie, jak na początku XX wieku powstawały nasze górskie kurorty, jak - wraz z "odkrywaniem" gór przez ludzi z miast - z niewielkich miasteczek żyjących własnym, naznaczonym porami roku, tempem, stawały się przystankami.
Przystankami na kamienistej drodze do dzikiego i surowego.
Valbonë już za chwilę dzika nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz