Przeczytałem książkę "Delfin. Mateusz Morawiecki", autorstwa Piotra Gajdzińskiego i Jakuba N. Gajdzińskiego. Zapowiedzi były gorące, a samo główne źródło informacji, czyli Piotr (były rzecznik Banku Zachodniego WBK) zwiastowało małe trzęsienie ziemi. Zwłaszcza gdy na głowę Gajdzińskiego posypały się gromy za ujawnienie faktu adopcji przez małżeństwo Morawieckich dwojga dzieci. Potem okazało się, że z tymi dziećmi to była ustawka, ale to już inny temat.
Plan opublikowania książki w gorącym okresie przedwyborczym był dobry. Zresztą podobny termin wybrał Tomasz Piątek, dla swojej książki "Morawiecki i jego tajemnice", traktującej o dwuznacznych powiązaniach premiera.
Jednak obie książki, w przedwyborczym tygodniu, skutecznie "przykrył" cykl publikacji Gazety Wyborczej, poświęcony zakupowi od Kościoła kilkunastohektarowej działki w bardzo atrakcyjnej części Wrocławia. Działki, która już w momencie kupna (wiele lat temu) była podejrzanie tania, a dzisiaj jej wartość sięga kilkudziesięciu milionów złotych.
Ale wracam do książki Gajdzińskich. Tak, w recenzji będą też rozważania na temat ujawnienia tajemnic klienta przez - było nie było - dawnego PR-owca.