Kto kiedykolwiek sprzedawał jakikolwiek samochód - doskonale zna te komentarze. Co ciekawe - im samochód starszy, tym komentarzy więcej. Jakby naturalną rzeczą (oczekiwaną przez kupujących) było to, że z wiekiem pojazd jest w coraz lepszym stanie, od pewnego momentu nawet przewyższającym stan fabryczny...
Mam świeże doświadczenia związane ze sprzedażą (jak dotąd "in progress") 13-letniej Skody Octavii. Ogólnie samochód ceniony na rynku - za swoją niekłopotliwość, łatwość serwisowania, czyli zapytań nie brakuje.
Problem w tym, że moja Skoda ma zbyt mały przebieg. I teraz pytanie - czy przekręcać licznik, czy nie?
Przebieg 193 tysięcy kilometrów dla 13-letniego samochodu to niedużo. Nic dziwnego, że WSZYSCY kupujący z niedowierzaniem pytają "naprawdę tyle km?". I nic dziwnego, że ja z niemalejącym zażenowaniem tłumaczę, że "pierwszy właściciel był policjantem i do komendy dojeżdżał tramwajem, bo i tak potem przesiadał się w radiowóz, a ja (drugi właściciel) mam biuro 7 min. spacerem od domu, więc również z samochodu korzystam sporadycznie".
Mówię "z zażenowaniem" bo przyznaję - sam te moje wyjaśnienia odbieram równie wiarygodnie co słynne zapewnienia handlarzy samochodów że "niemiecki emerytowany lekarz dojeżdżał raz w tygodniu do kościoła".
Niestety, rzeczywistość jest jaka jest. Na liczniku jak byk - 193 tysiące, nie chce być więcej.
Przyzwoity stan wnętrza (tapicerka foteli i kanapy, wykładziny) również budzi zrozumiałe podejrzenia "na pewno coś pokombinował".
Zalęgł się więc szatański plan - żeby podniszczyć nieco wiekowy samochód oraz żeby podkręcić licznik (tak do 230-250 tysięcy). Żeby całość wyglądała bardziej wiarygodnie.
Myślę, że to niegłupi pomysł.
Napisał Pan w tekście o 193tys km, podczas gdy na liczniku widnieje zaledwie 91tys km.
OdpowiedzUsuńZłudzenie. Refleks światła trochę przekłamuje zdjęcie i nie widać jedynki :)
Usuń