Kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego jak zwykle wywołała temat tragicznego zrywu na pierwsze strony gazet, czołówki dzienników i (coraz częściej) strony główne serwisów internetowych, honorowe miejsca na blogach i walle wielu użytkowników Facebooka.
Wydawnictwo Rebis natomiast wstrzeliło się dokładnie w datę rocznicy wybuchu Powstania książką Piotra Zychowicza "Obłęd '44". Autor ten zasłynął swego czasu rozważaniami opcji (upraszczając) sojuszu II RP z nazistowskimi Niemcami przełomu lat 30 i 40 ubiegłego wieku. Chodziło oczywiście o sojusz przeciwko bolszewikom.
Zychowicz idąc za ciosem, w ślad za obrazoburczą (no bo przecież z mlekiem matki wyssaliśmy nienawiść do Hitlera) analizą "Pakt Ribbentrop-Beck", postanowił poruszyć Polaków bardzo mocną tezą o zdradzie, której dopuścić się mieli jego zdaniem dowódcy Armii Krajowej (decydujący o rozpoczęciu Powstania) i wspierający ich działania ówczesny premier Stanisław Mikołajczyk.
Oprócz lidera ludowców autor skrupulatnie wylicza winy Tadeusza Bora-Komorowskiego, Antoniego Chruściela czy mającego krew tysięcy mieszkańców Warszawy na rękach Leopolda Okulickiego (jemu dostaje się najbardziej). O legendarnym (wielbionym do dzisiaj) przywódcy AK Zychowicz pisze ze słabo udawanym współczuciem (podnosząc choćby kwestię alkoholizmu "Niedźwiadka"), sugerując bolszewicko-agenturalny charakter działalności Okulickiego.
Właściwie jest to główna teza "Obłędu '44". Powstanie Warszawskie zostało sprowokowane przez NKWD (zręcznie operujące agenturą, propagandą i skutecznie grające na ambicjach poszczególnych dowódców polskiego wojska), a ostateczną decyzję podjęli kompletnie nieodpowiedzialni oficerowie, nie mający żadnego doświadczenia politycznego czy dyplomatycznego.
Liczyli na pomoc aliantów, liczyli na wsparcie armii sowieckiej i dobrą wolę Stalina, w niepamięć puszczając 17 września 1939, wywózki, represje i mord w Katyniu. A podejmując decyzję o wszczęciu Powstania skazali na śmierć 200 tysięcy mieszkańców miasta. "Polacy zrobili prezent Stalinowi" - to podtytuł książki.
Trzeba było po cichu dogadać się z Niemcami, nie przeszkadzając im w walkach z nacierającą Armią Czerwoną, a w chwili gdy front przetaczał się przez Mazowsze - cicho siedzieć. By ocalić bezcenną tkankę społeczną i nie dopuścić do zrównania z ziemią Warszawy, serca Polski. A potem, w odpowiednim momencie, walczyć już o prawdziwie wolną (od Rosjan) Polskę. Z bolszewikami, u boku wojsk zachodnich, w czasie ewentualnej III wojny światowej.
Tak twierdzi Piotr Zychowicz, odwołując się do pozycji obszernej bibliogafii, cytując naukowców, pisarzy, polityków czy żołnierzy.
Pisze wartko i nietrudno dać się porwać tej narracji, nawet nie zważając na liczne powtórzenia i ostinatowy rytm powtarzających się oskarżeń, twardych zarzutów i jednoznacznych (zdaniem autora) faktów. Pisze z publicystycznym żarem.
No właśnie. Zychowicza przedstawia się jako "publicystę historycznego", co jest ładnie brzmiącym, a jednocześnie nieco mylącym, epitetem. Nie jest więc autor ani publicystą (bo od przeciętnego felietonisty znającego się na wszystkim i na niczym różni się poziomem specjalistycznej wiedzy), ani naukowcem-historykiem (bo, choć posługuje się podobnym warsztatem, nie potrafi wystarczająco obiektywnie ważyć różnych argumentów, rezygnując z chłodnej analizy na rzecz emocjonalnego komentarza).
Co nie zmienia faktu, że z książką "Obłęd '44" warto się zapoznać. Również po to, żeby przekonać się, jak ta niestereotypowa opowieść o ważnym elemencie naszej historii, została... zmarnowana.
Na okładce książki Zychowicza umieszczono adres dedykowanego tematowi serwisu internetowego (www.obled44.pl). Dobry pomysł - pomyślałem, licząc na znalezienie pod tym adresem bazy wiedzy będącej poszerzeniem zarysowanych w tekście książki materiałów i licząc na znalezienie forum dyskusyjnego pasjonatów historii (amatorów i zawodowców).
Mógł serwis www.obled44.pl stać się interesującym (dla wszystkich - niezależnie od ich poglądów nt akcji "Burza" i Powstania Warszawskiego) miejscem wymiany poglądów, będąc jednocześnie dobrym narzędziem promocyjnym autora, wyłamującego się z mainstreamu.
Otrzymaliśmy nudny serwis promocyjny, z powtórzeniem notatek, które każdy może sobie przeczytać na stronach dowolnej księgarni internetowej.
Szkoda. Skoro powiedzieli A, należało iść za ciosem...
Zamiast BIO
Muzyką przeróżną zafascynowany od wielu lat. To znaczy od momentu, gdy nauczył się słuchać jej świadomie i odnajdywać w niej Ważne Sprawy. W różnych konstelacjach grał muzykę pop, bluesa, ożywczy funk, piosenkę kabaretową i poetycką, by dojść do etapu spokojnych, nostalgicznych, a czasem intymnych ballad. Przez ostatnie lata skupia się właśnie na solowych występach, prezentując autorski repertuar w ascetycznych aranżacjach. Większość piosenek dotyka tematów morskich i żeglarskich. Ale autor traktuje to jako pretekst i punkt wyjścia do uniwersalnych rozważań o człowieku – jego potrzebach, pragnieniach, kawałkach szczęścia i momentach zwątpienia.
Konkursy i nagrody:
• Przegląd Piosenki Żeglarskiej Forpik - I miejsce (1992),
• VIII Szantaklaus Poznań 2013 - II miejsce,
• Konkurs Piosenki Żeglarskiej EtnoFestiwal Olandia 2014 - I miejsce,
• IX Szantaklaus Poznań 2014 - wyróżnienie,
• XXXV Shanties Kraków 2016 - nominacja do udziału w Festiwalu,
• XXXII Festiwal Piosenki Żeglarskiej Kopyść 2016, Białystok: III nagroda,
• XIX Festiwal Piosenki Żeglarskiej Charzykowy 2016 - II miejsce,
• XXXVI Rafa Radom 2016 - nagroda specjalna,
• XXXIII Kopyść Białystok 2017 - wyróżnienie,
• Szanty nad Zalewem (Tolkmicko) 2017 - II miejsce,
• Szanty pod Żurawiem 2017 - II miejsce,
• Szanty pod Żurawiem 2018 - Grand Prix, XXXVIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej SHANTIES 2019 w Krakowie - Nagroda im. Moniki Szwai za najlepszy tekst piosenki premierowej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz